sobota, 21 czerwca 2014

Arkadia – kraina zakupowym mlekiem i miodem płynąca


Kochasz robić zakupki? Uwielbiasz biegać po sklepach, szukać promocji i trwonić ciężko zarobione pieniądze? Tak? To świetnie, bo ja również...
Zakupoholizm to chyba jedno z niewielu uzależnień, jakie mogę wymienić. Chcę poświęcić ten tekst roli muzyki w galeriach handlowych oraz temu, jaki wpływ na klientów mają linie melodyczne.  

Na moment stałam się więc królikiem doświadczalnym. Co to znaczy? Pojechałam do Arkadii i zbadałam swój nastrój podczas zakupów. Najważniejszą zmienną miała być MUZYKA :)



Arkadia – kraina zakupowym mlekiem i miodem płynąca



Wchodząc do galerii handlowej rzadko kto zastanawia się nad istotą muzyki, która niepostrzeżenie przewija się po korytarzach i sklepach. Robiący zakupy przemieszczają się po sieciówkach, nie zwracając uwagi na nic. Jedni w pogoni za produktami spożywczymi, inni poszukują odzieży, jeszcze inni kosmetyków, prezentów czy innych „bardzo potrzebnych” drobiazgów. Ich umysły owładnięte są przez chęć posiadania. W głowach krążą hasła: „kupić, promocja, sale”. Nikt nie zwraca uwagi na pozostałych klientów czy pracowników galerii. Czy mogą więc zauważyć niepozorną muzykę, która niczym zjawa w opuszczonym zamczysku, przewija się po korytarzach? 

Na zakupy najczęściej wybieram się do Arkadii – tak było i tym razem. Wychodząc z tramwaju, zupełnie nie zdziwiły mnie stada ludzi na przystanku „Rondo Radosława”.  Było przecież samo południe, a więc idealny czas, by udać się na zakupy. Szum aut, przejeżdżających autobusów, czy sunących się po torach tramwajów, bywa denerwujący. Będąc już w okolicy fontann, które znajdują się przed wejściem do galerii, dało się słyszeć mistyczne dźwięki. Zapomina się wówczas o nieprzyjemnych i drażliwych tonach, które są przymiotem warszawskich ulic. Wchodząc do Arkadii można mieć wrażenie, że przestąpiło się próg do magicznej krainy. Stolica sama w sobie jest ciemna, hałaśliwa, nieprzyjemna i głośna. Panuje tu pośpiech i ogólny bałagan. Żoliborska galeria handlowa też jest głośna, ale jest to inna skala dźwięku, niż ta na warszawskich ulicach. Kręte korytarze i sporo ludzi – to wysuwa się na pierwszy plan, gdy przekracza się „krainę rzeczywistości”, jaką jest „Warszawka” z całą jej hałaśliwością. Następnie wstępuje się do Arkadii – krainy „zakupowym” mlekiem i miodem płynącej

Do Arkadii dostałam się głównym wejściem. Ruchome drzwi, które prowadzą do środka bajkowej krainy, stanowią jakby zaczarowany wehikuł. Dzięki niemu nie słyszałam już szumu ulicy, lecz miłą dla ucha muzykę. Zapomniałam wówczas o Bożym świecie. Nie ważna była godzina, to ile czasu mogłam spędzić w galerii.

Muzyka świetnie współgra z wyglądem wnętrza i produktami oferowanymi w centrum handlowym. Zapomina się o pędzie, codzienności, obowiązkach, rzeczywistości. Niejednokrotnie zdarzyło mi się spędzić w tej galerii o dwie a nawet trzy (!) godziny więcej niż to sobie zaplanowałam. Od kilku miesięcy stosuję pewien trik, który ma mnie uchronić przed podobnymi incydentami. Ustawiam budzik, który ma mi przypomnieć, że mój pobyt w tym mistycznym centrum już się kończy. Tym razem było podobnie. Idąc po korytarzach galerii słyszy się hałas sklepu oraz wspaniałe melodie. A arkadyjska muzyka jest na prawdę bajkowa. Przypomina linię melodyczną z bajek Disney’a. Któż, będąc dzieckiem, nie kochał ich oglądać? Kiedy dorosła, zapracowana i często rozdrażniona kobieta wchodzi do Arkadii, może zapomnieć o otaczającej ją smutnej rzeczywistości. Wówczas przeistacza się w księżniczkę. Ma wokół siebie wszystko to, czego dama potrzebuje - piękne stroje, buty, torebki, kosmetyki, perfumy, rozrywkę. Dodatkowo, nieświadomie, jest oczarowana przez muzykę.

Arkadyjska muzyka nie jest jednak jednostajna i monotonna. Gdyby tak było, cześć klientów zasnęłaby na korytarzu, upajając się cudownymi dźwiękami. I tak, w każdym sklepie można usłyszeć zupełnie inną muzykę. Tym samym galeria przypomina ogromny klub muzyczny, podzielony na sale z różnym repertuarem. Prezentowane utwory, chociaż inne, mają jedną wspólną cechę. Większość sklepów serwuje piosenki żywe, głośne, mające szybkie tempo. Przypadek? Nie sądzę. Nad doborem muzyki myśli grupa zawodowców, którzy wiedzą, jak niepostrzeżenie wpłynąć na  konsumenta. 

Zwiedzenie wszystkich sklepów, które znajdują się w Arkadii byłoby chyba fizycznie niemożliwe. Żoliborska galeria ma około 287 tys. metrów kwadratowych i około 255 sklepów. Będąc w tym centrum odwiedzam więc tylko kilka znanych i lubianych sklepów. Tym razem, jak zwykle, wybrałam się do H&M,  Tally Weijl, New Yorkera oraz Terranova’y. 

Pierwszym sklepem, do którego weszłam był H&M. Spędziłam tam jakieś 20 minut. Bo chyba tyle wystarczyło mi do tego, by ocenić „ciuszki” znajdujące się w tej modnej sieciówce. Niestety – absolutnie nic nie przyciągnęło mojej uwagi. Może to brzmieć absurdalnie, bo sklep jest duży, a co za tym idzie – wybór towarów jest przeogromny. W sklepie było tłoczno. Muzyka też nie zachwycała. Spokojne dźwięki wydają się miłe dla ucha. Nie są jednak najlepszym doradcą podczas złożonego procesu robienia zakupów. Lekkie tony nie prowokowały do szalonych zakupów. Czułam się trochę ospała. Kroki robiły się coraz wolniejsze. Moja przechadzka po H&M przypominała więc spokojny spacer. Muzyka nie wywoływała napięcia, nie zachęcała do wydawania pieniędzy, nie wyzwalała adrenaliny. W tym butiku nie zostawiłam więc ani złotówki, ani swojego zainteresowania.

Kolejnym miejscem było Tally Weijl, czyli sklep, który zawsze będzie mi się kojarzył z modnymi ciuszkami dla nastolatek. Stąd też w butiku znaleźć można ubrania, które idealnie pasują do imprezowych klubu. Wchodząc do sklepu, czułam się prawie jak na dyskotece. Szybka muzyka, mocny bit, kolorowe stroje. Przeważały bardzo mocne i energetyczne dźwięki. Mam wrażenie, że wyzwalają one w przeciętnym kliencie coś z instynktu zwierzęcego. Człowiek, choćby wysokiej kultury i obyczaju, zaczyna zachowywać się jak zwierze podczas polowania. Zmysły się wyostrzają – szczególnie zmysł wzroku. Przeszukiwanie wieszaków nie jest już zwykłym przeglądaniem ubrań. Podwyższony poziom adrenaliny, szybka muzyka, dużo pięknych strojów. W takim momencie człowiek – dzika bestia szybko upatruje ofiarę – towar. Mam wrażenie, że muzyka sprawiła, że szybciej się poruszałam i przeglądałam ubrania, a moje serce jakby mocniej biło. Nie pozostałam obojętna tym energicznym tonom i być może pod ich przemożnym wpływem „upolowałam” sukienkę. Mocne dźwięki nie opuszczają nawet w przymierzalni. Dzięki nim dokonujemy przecież wyboru. Nie zastanawiamy się nad ceną lub tym, czy dany strój będzie nam naprawdę potrzebny. Działa na nas magia muzyki. Impuls, który stara się wyłączyć pragmatyczny tryb myślenia, uruchamia instynktowne, niekontrolowane zachowania. Tak też było w moim przypadku. Głośna muzyka zagłuszyła umiejętność krytycznej oceny i realistycznego myślenia. Pomimo, iż do galerii przyszłam w celach naukowo – badawczych, wydałam niemałą sumkę na sukienkę.

Kolejnym sklepem, który odwiedziłam, był nieznany mi dotąd dyskont odzieżowy Neo. Do wejścia zachęciły mnie nie produkty znajdujące się w środku, lecz głośna i szybka muzyka. Swoją drogą dźwięki były idealnie dopasowane do towarów, które widziałam. Sportowy styl, dresy, kolorowe, neonowe adidasy i szybka muzyka. Patrząc na te połączenie pomyślałam sobie o tym, jak miło byłoby biegać, będąc w posiadaniu sportowego zestawu prezentowanego w tym butiku. Jestem przekonana, że miłośnicy sportu znajdą tu nie tylko świetne buty i ubranie, ale też i dobrą zabawę podczas zakupów. Tę zabawę niewątpliwie zapewni im świetnie dobrana muzyka.


Równie energetyczną i nowoczesną, popową muzykę dało się usłyszeć w New Yorkerze. Takie dźwięki rozluźniają. Sprawiają, że zapomina się o rzeczywistości i skupia się na zakupach. Nie jest to jednak pełne skupienie. Muzyka zabija świadome myślenie. Wyzwala zaś chęć posiadania i pozytywne emocje. Pośród różnych dźwięków, które udało mi się wychwycić w New Yorkerze, usłyszałam kilka kawałków, które bardzo lubię. To chyba dzięki tym utworom, stroje wiszące na wieszakach podobały mi się jeszcze bardziej. Do przymierzalni wnosimy tony ubrań i o dziwo – wszystko mi się podobało, wszystko pasowało i wszystko chciałam kupić – niezależnie od ceny. Zabrzmi to absurdalnie, ale kiedy rano szykuję się do pracy albo na uczelnie, okazuje się, że ubrania z mojej szafy źle na mnie leżą. Inaczej bywa w sklepie. Wszystko idealnie pasuje, czuję się wyjątkowa. Ulubione piosenki i pozytywny nastrój, wyzwalają fantastyczną atmosferę do trwonienia pieniędzy! Dzięki muzyce szybciej przymierzałam poszczególne stroje. Nie myślałam o cenie i o upływającym czasie. Kiedy już w naszej podświadomości pojawią się hasła, że przymierzone ubrania są idealne dla nas, trudno sobie wyperswadować kupienie ich. W New Yorkerze spędziłam prawie 45 minut. Przechodząc między alejkami z ubraniami, byłam pozytywnie zaskoczona. Być może to dzięki strojom, a może dzięki muzyce zostawiłam w kasie New Yorkera dużo więcej niż sobie zaplanowałam. 

Ostatnim sklepem, do którego weszłam była Teranova. Podobnie jak w New Yorkerze usłyszałam kilka skocznych utworów, które idealnie komponowały się ze sportową elegancją oferowaną w tym butiku. W opisywanym sklepie pracuje moja znajoma. Według niej muzyka pozytywnie działa nie tylko na klientów, ale i na pracowników. „Dzięki niej w pracy jest miło, przyjemnie, pozytywnie i energicznie. Praca pali nam się w rękach” mówiła znajoma. Muzyka w Teranovie również zachęcała do zakupów, ale silna wola i budzik, który przypominał o zaczynającym się za 30 minut wykładzie, były silniejsze. Tym sposobem opuściłam Arkadię - krainę szczęśliwości i udałam się na Uniwersytet. 

Muzyka jednoznacznie wpływa na nas - Klientów. Czy oceniać to zjawisko pozytywnie, czy negatywnie - tego nie wiem. Mi osobiście muzyka w sklepach nie przeszkadza - wręcz przeciwnie, ułatwia podejmowanie (często dziwnych) decyzji.



AUTOR nie wyraża zgody na kopiowanie, powielanie, modyfikację oraz żadną inną obróbkę całości lub fragmentów tekstu. Wszelkie prawa zastrzeżone. 

Małgorzata Górecka


Tekst został użyty przez autora jako esej z przedmiotu "Psychologia muzyki" na Uniwersytecie Warszawskim.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Na czym polega estetyzacyjny potencjał mass-mediów?

    



   Estetyzacja według Wolfganga Welscha  to zjawisko, w którym „coś pozaestetycznego zostaje uczynione czymś estetycznym bądź jest pojmowane jako coś estetycznego” . Parafrazując, można stwierdzić, że estetyzacja to proces upiększania, nadawania czemuś gustu, walorów estetycznych, a więc takich, które przez większość społeczeństwa uznawane są za piękne, dobre i harmonijne. 

Proces estetyzacji jest bardzo rozpowszechniony w dzisiejszym świecie. O tyle, o ile kiedyś był najbardziej uwidoczniony w zewnętrznych sferach, o tyle teraz sięga dużo głębiej i jest zakorzeniony w naszej mentalności. Estetyzacja nie jest już bowiem rozumiana jedynie jako piękno dzieła sztuki, twórczość, malarstwo, rzeźba, czy ogólnie upiększanie naszego otoczenia. Estetyzacja to również nie tylko piękne ulice, dom, wspaniały ogród, podobający się wszystkim strój i biżuteria. To także nie tylko cudowne wystawy sklepowe, ulice czy piękny, przekształcony przez ludzi krajobraz. W dzisiejszym świecie, a więc świecie, w którym społeczeństwo nie wyobraża sobie dnia bez Internetu, telewizji, radia, prasy czy zwykłego zalogowania się na Facebooka, estetyzacja jest też procesem, który ma swój ogromny potencjał w mass-mediach. 


Pierwszym z mass-mediów, które zostanie przedstawione to wiadomości telewizyjne. Telewizja jako źródło informacji ma bardzo wiele możliwości, by wzbogacić, upiększyć przekaz. Już sam fakt, że „Fakty”, „Wiadomości” czy „Teleexpress” przedstawia zawsze albo młoda, elegancja prezenterka, albo przystojny speaker,  jest jednym z podstawowych, widzialnych elementów estetyzacji w telewizji. Mało kto chciałby oglądać i słuchać wiadomości, gdyby przekazywała je osoba brzydka, czy niezadbana. Kolejna kwestia to forma, w jakiej przedstawiane są newsy. Jeśli chodzi o „dobre informacje”, których swoja drogą jest bardzo niewiele, to proces estetyzacji nie jest aż tak bardzo konieczny. Wystarczy odpowiednio dobrany materiał filmowy, który pokazuje jakieś niezwykłe, ale pozytywne wydarzenie i cały przekaz jest „ładny”. Inaczej się dzieje, kiedy należy przekazać złą informację, na przykład wzrost długu publicznego. Dane wynikające z przekazu nie wróżą dla społeczeństwa niczego dobrego. Wtedy, żeby lekko zatuszować negatywny wymiar newsa, „upiększa” się go technicznie. I tak w wiadomościach widzimy różne zachwycające prezentacje multimedialne, wykresy, czy humorystyczne obrazki. Wszystko po to, by przekaz był bardziej estetyczny. 


Kolejnym elementem, który może nie jest stricte mass-medium przekazującym informacje, ale niewątpliwie silnie oddziałuje na społeczeństwo, są seriale telewizyjne. Z badań wynika, ze Polacy spędzają bardzo dużo czasu przed telewizorem, głównie oglądając ulubione seriale. Potwierdza to fragment z „Wprost”: „Według danych CBOS z 2006 r. telewizor ma w domach co najmniej 97 proc. polskich rodzin. Telewizja jest w naszym kraju technologią o największym stopniu upowszechnienia (bije na głowę telefonię komórkową czy samochody). W wielu wypadkach nie jest to jeden odbiornik: dziś osobne telewizory mają nastolatki w pokojach i panie domu w kuchni. Telewizja to także najbardziej popularne medium polskich rodzin. Rekordowemu poziomowi upowszechnienia towarzyszy rzeczywiście silna i trwała obecność w życiu codziennym. Statystyczny Polak w dni powszednie ogląda telewizję przez 3 godziny i 40 minut. W czasie świąt jeszcze dłużej. Matematyka nie pozostawia złudzeń: to jeden dzień w tygodniu i 52 dni w roku.”  Ponad połowa Polaków ogląda seriale. Nasuwa się pytanie - „Czemu?”. Odpowiedź jest prosta - każdy lubi po ciężkim dniu w pracy czy na uczelni, oderwać się od własnych problemów i popatrzeć na życie Mostowiaków (bohaterowie serialu „M jak Miłość”) czy Rodziny Boskich (bohaterowie serialu „Rodzinka”). Mimo, iż problemy tych telewizyjnych postaci są bardzo podobne do naszych, to społeczeństwo bacznie śledzi ich losy. Chyba właśnie ta zwyczajność ich życia sprawia, że chętnie przeżywamy ich perypetie, jakby były nasze - osobiste. Seriale pomimo wszystko nie są wolne od estetyzacji wręcz przeciwnie. „Aby sprzedać się publiczności, kultura masowa musiała stworzyć łagodne i stonowane formy, mogące apelować do każdego, ponieważ każda zatomizowana jednostka jest wielce podatna na manipulacje. (…) Publiczność masowa jest emocjonalnie i uczuciowo manipulowana, jej potrzeby i pragnienia wykorzystywane i pokrzyżowane, jej nadzieje i aspiracje eksploatowane  w imię konsumpcji.”  Cytowany fragment pokazuje, że filmy nie mogą być oderwane od rzeczywistości. Nie mogą też pokazywać zbyt nierealnego, pięknego świata. Muszą być dopasowane do standardów życia widzów, muszą też dotykać problemów ich życia codziennego - to właśnie sprawia, ze są ciekawe. Seriale bywają natomiast estetyzowane poprzez pokazywanie pięknych domów, pomieszczeń, ludzi, strojów. Pokazują świat taki, w jakim sami chcielibyśmy żyć. Ukazana tam  rzeczywistość jest dużo bardziej „ładna”, wszystko ma gdzieś swój happy end. Tego właśnie chcemy od telewizji. Dodatkowo warto też zwrócić uwagę na fakt, iż społeczeństwo bardzo często naśladuje styl bycia ulubionych bohaterów. I tak przyjmuje się od nich sposób ubierania, mówienia, meblowania mieszkań, samochody i inne elementy życia. Społeczeństwo nieświadomie naśladuje życie swoich ulubionych bohaterów, dostosowując się do estetyzacji, którą zapewniają scenarzyści i reżyser. 


Kolejnym medium, które niewątpliwie ściśle związane jest z estetyzacją i które w zasadzie nie mogłoby istnieć bez estetyzacji jest reklama. Jak stwierdził Welsch: „Niewątpliwie ów nowy priorytet estetyczności dostrzegalny jest także, a może szczególnie, w strategiach reklamy.”  Reklama sama w sobie pełni kilka podstawowych funkcji. Z jednej strony ma przypomnieć o danym produkcie, z drugiej zainteresować, sprawić, że klient kupi konkretną rzecz lub usługę. Reklamy, mimo że jest ich nieskończenie wiele, mają jedną wspólną cechę. Każda reklama musi być ładna, estetyczna, musi się po prostu podobać, ażeby zachwycić i zainteresować klienta. Bernstein tak o tym pisze: „Nie sposób jednak nie dostrzec, że większość z napotykanych przez nas reklam pełni przede wszystkich funkcję fatyczną i opiera się raczej na wyszukanych wzorach smaku…” . Stąd też w reklamach występują zawsze piękni ludzie, otaczają się wspaniałymi pomieszczeniami, samochodami, meblami, przyrodą. Nawet jeśli prezentowany jest zwykły proszek do prania, to widzimy ładna kobietę, piękny dom i idealnie białe pranie. Czemu? Odpowiedź jest oczywista. Należy stworzyć idyllę dla oka odbiorcy. Coś na kształt przekazu: „I Ty możesz tak żyć. Kup tylko nasz proszek”. Taka forma estetyzacji ma na celu zachęcenie odbiorcy, pokazanie, że jego życie może być wartościowe, idealne. W reklamie istotną kwestią jest przypomnienie o danym produkcie. Jeśli na półkach sklepowych zostaje stary towar – na przykład tablet, który w następnym sezonie zostanie zastąpiony przez dużo sprawniejszy model, to należy go jak najszybciej sprzedać. W tym celu marketingowcy głowią się, by ich reklama była jak najbardziej skuteczna. Stosuje się więc szeroko pojęta estetyzację. Dlatego też drogie sprzęty elektroniczne, samochody czy biżuterię prezentują sportowcy, znani aktorzy, autorytety, a więc celebryci. Cała estetyczna aura, piękni ludzie, styl życia ma zachęcić i wzbudzić pożądanie. 

Każdy produkt kierowany jest do konkretnego konsumenta, dlatego musi być odpowiednio ubrany, przedstawiony - tak, by ukazać jego zalety, a ukryć wady. Jak pisze Cialdini w swoim utworze „Wywieranie wpływu na ludzi. Teorie i praktyki” nawet reklamy papierosów czy alkoholu są odpowiednio kreowane. Autor zaznacza, że: „W reklamach wyrobów przemysłu alkoholowego czy tytoniowego powszechne jest łączenie ich z wizerunkiem atrakcyjnej kobiety, motywem męskiej przygody lub po prostu miłej zabawy w dobrym towarzystwie.”  Estetyzacja odgrywa szczególnie dużą rolę w reklamach kosmetyków. W nich zawsze widzi się piękną kobietę, która mimo wieku nadal wygląda młodo i atrakcyjnie – oczywiście dzięki stosowaniu preparatu, który pokazywany jest w reklamie. Takie właśnie zabiegi to również estetyzacja, która ma  skłonić, do zakupu danego produktu. 

Estetyzacja jest więc widocznym elementem zarówno w wiadomościach telewizyjnych, jaki i serialach oraz strategii marketingowej, jaką jest reklama. W tym właśnie tkwi potencjał estetyzacyjny mass-mediów. Potencjał ów powoduje, że dany przekaz medialny jest bardziej gustowny i przemawia do odbiorców. Poza tym buduje wyobrażenie lepszego życia, możliwości poprawy swojej egzystencji. „Ładnie” przekazana wiadomość, czyli tak zwany news medialny ma tez duże znaczenie, ponieważ nawet jeśli jest bardzo negatywny i dotyczy na przykład bezrobocia, długu publicznego czy różnych katastrof, to ukazywany za pomocą wykresów i prezentacji multimedialnych, wygląda dużo lepiej i jest w stanie zainteresować przeciętnego odbiorcę. Proces estetyzacji mass-mediów może mieć też negatywne skutki. Przede wszystkim sprawia, że nasz świat staje się poniekąd przekłamany. Oglądając piękne życie ulubionych bohaterów serialu i patrząc na to, że wszystko może zakończyć się happy endem sami wierzymy, że nasze życie też takie może być. W rzeczywistości często jednak bywa inaczej. Poza tym bardzo często stosowany zabieg upiększania reklamy sprawia, że klient wierzy we wszystko co widzi na danym przekazie reklamowym. Stąd też wierzy, że kupując dany krem, będzie wyglądał o 20 lat młodziej, jego życie będzie bardziej kolorowe i udane. W praktyce  okazuje się, że to tylko złuda reklamowa. 

    Ażeby nie przedłużać – spuentuję to jednym zdaniem. Między mass-mediami a estetyzacją występuje świadoma symbioza, bez której ani jedno, ani drugie nie mogłoby egzystować w XXI wieku. 

sobota, 31 maja 2014

Selfie – choroba XXI wieku


      

     Żyjemy w czasach dziwnych i niezrozumiałych dla niejednego człowieka. Wiele fundamentalnych zasad zostało zdewaluowanych. Ważna bywa to jakim autem się jeździ, gdzie wyjeżdża się na wakacje i to, czy jest się aktywnym na portalach społecznościowych. Brak konta na Facebooku to synonim tego, że się nie istnieje.


      Młodzi ludzie spędzają na portalach społecznościowych kilkanaście godzin dziennie. Opisują tam wszystko, co dzieje się w ich życiu. Dzielą się ulubionymi piosenkami, „złotymi myślami” czy zdjęciami. Ilu użytkowników portali społecznosciowych, tyle i różnych fotografii. Furorę wśród internautów robią selfie, czyli rodzaj autoportretu wykonanego aparatem cyfrowym lub telefonem. Zdjęcie przedstawiać ma samego siebie. Fotografię określane są mianem „fotek z rąsi” i chociaż  budzą powszechny ironiczny uśmiech, pojawiają się na portalach społecznosciowych na masową skale.


    Amerykańscy naukowcy stwierdzili, że nadmierne robienie zdjęć samemu sobie stanowi poważny objaw zaburzeń osobowości. Przyjęli też, że osoba, która codziennie robi trzy selfie cierpi na chorobę psychiczną, a zdjęcia uzupełniają brak poczucia własnej wartości. Kwestia chorobliwego robienia zdjęć, związana jest także ze zjawiskiem konsumowania przeżyć. Stad też potencjalny facebookowicz, czy miłośnik selfie, nie będzie zachwycał się wakacjami, pięknem krajobrazu, czy chwilami spędzonymi z najbliższymi. Dla „uzależnionego” najważniejsze będzie zrobienie sobie selfie i opublikowanie go na swoim Facebooku.  


   Brak prywatności i chorobliwe wstawianie zdjęć to tylko niektóre z wielu chorób, które przyniosła era komputerów. Internauci wmawiają sobie kit, że duża ilość polubień lub komentarzy pod zdjęciem jest wyznacznikiem ich pozycji w społeczeństwie. 

Kuba Wojewódzki - król TVNu czy pyszałkowaty dziennikarzyna? Dziennikarz czy celebryta?





Istnieją pytania, na które ciężko w jednoznaczny sposób udzielić odpowiedzi. Nie do-tyczy to jedynie filozoficznych rozpraw, czy mądrości ludu. Często na pozór proste pytanie bywa tak ciężkie, że nawet najmądrzejsi z mądrych mają problem, by na nie odpowiedzieć. Takimi zagadkami mogą być dwa nieprzeciętne pytania: Kim jest dziennikarz? oraz Kim jest celebryta? Wyłaniają się z tego pytania o to, gdzie zaczyna się granica między byciem cele-brytą, a byciem dziennikarzem? Czy można łączyć te dwie „profesje”  i jakie może to mieć konsekwencje. Autor tej pracy postara się odpowiedzieć na te newralgiczne pytania, odwołu-jąc się do osoby Kuby Wojewódzkiego.


Definicja i rola dziennikarza

Na gruncie polskiego ustawodawstwa, definicję dziennikarza zawiera art. 7 ust. 2 pkt 5 Prawa Prasowego2, w myśl którego dziennikarzem jest osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostająca w stosunku pracy z redakcją albo zajmująca się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji. Praca dziennikarza ma jednak dużo głębszy sens. Zawód pracownika mediów należy bowiem do grupy zawodów społecznościowych. Dużą rolę odgrywa tu więc etyka.. IjaLazari- Pawłowska określa pojęcie etyki zawodowej jako zasady, których bezwzględnie należy przestrzegać. Swoista definicja stworzona przez Pawłowską potwierdza, że etyka ma duże znaczenie w każdej dziedzinie życia i w każdym zawodzie. Oprócz kodyfikacji w aktach prawnych ma swoje zakorzenienie w ludzkiej naturze. Człowiek „dobry” wie, co powinien robić, a czego nie. Potrafi więc wybierać, wartościować. Takie właśnie umiejętności przydają się nie tylko w życiu prywatnym, ale także w zawodowym . Przez etykę dziennikarską rozumie się również „ogół ocen, norm, zasad i ideałów określających poglądy, zachowania i działania uważane za właściwe, dobre, uzasadnione moralnie w pracy dziennikarza i funkcjonowaniu mediów” . Kolejną ważną definicję etyki dziennikarskiej przedstawił Józef Skrzypczak. W „Popularnej encyklopedii mass mediów” autor wskazał między innymi na to, że dziennikarz jest etyczny tylko i wyłącznie wtedy, jeśli dąży do poznania prawdy i tę prawdę, wolną od własnej opinii czy komentarza, przekazuje społeczeństwu . Bardzo wielu dziennikarzy uważa, że pojęcie etyki na przestrzeni lat uległo dewaluacji. Ryszard Kapuściński stwierdził, że w dzisiejszych czasach właścicielami mediów nie są już pasjonaci, lecz zwykli biznesmeni, dla których nie jest ważne przekazywanie prawdziwych informacji, lecz zysk . Kwestie etyczne schodzą na drugi plan, gdyż najważniejsze jest dla nich to, by sprzedać informację, niezależnie od tego, jakie będą tego konsekwencje. Niestety nie każdy dziennikarz wie, że informacja to nie towar. Nie każdy też ma świadomość tego, że rzeczowa informacja nie musi być pięknie zapakowana, ubrana. Ma być prawdziwa - tylko wtedy jest faktycznie dobra. 

Kim jest celebryta?

Kolejnym trudnym pytaniem jest to, kim jest celebryta. Powszechnie uważa się, że jest to osoba, która bywa w centrum zainteresowania środków masowego przekazu. Zgodnie z definicją sformułowaną przez Daniela Boorstina w 1961 roku celebryt to osoba, która jest znana z tego, że jest znana . I tak może nim być i aktor, i piosenkarz, i sportowiec czy wreszcie dziennikarz. Celebryta to gwiazda, ktoś, kto robi show wokół własnej osoby albo ktoś, kim interesują się media. To osoba lubiana, kontrowersyjna, która „celebruje” swoje życie. Kwestią niewątpliwie sporną jest to, czy można być jednocześnie i dziennikarzem, i celebrytą. Te dwa pojęcia wykluczają się wzajemnie. Dziennikarz, jak już wcześniej zostało zaznaczone, powinien być moralny, dobry, etyczny. Jego zadaniem jest przekazywanie prawdziwych informacji, pozbawionych subiektywnych opinii. Celebryta ma w nosie etykę. Chce być popu-larny, nawet jeśli sławę ma osiągnąć w bardzo wyuzdany z zasad sposób. Jednym ze znanych, polskich dziennikarzy jest Kuba Wojewódzki. Można go określić mianem człowieka renesansu. Dziennikarz muzyczny, telewizyjny, radiowy i prasowy, publicysta, satyryk, felie-tonista, showman, a także perkusista. Prasa i portale plotkarskie rozpisują się na jego temat, a sam zainteresowany chyba nie ma nic przeciwko. 


Kuba Wojewódzki – droga do kariery

Wojewódzki urodził się w 1963 roku (dziś ma więc 51 lat!). Zaczął studia z Dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, jednak nigdy ich nie ukończył. Niejednokrotnie podkreślał, że zrezygnował ze studiów, gdyż nic mu one nie dawały. Jego głównym celem było zdobycie doświadczenia, a co za tym idzie – praktyka, nie zaś ślęczenie nad książkami. 
Swoją karierę dziennikarską Wojewódzki zaczął w TVP1. Prowadził wówczas program „Rockendroller”. Nieco bardziej znany jest z bycia jurorem w programie „Idol”, „Mam Talent” czy „X-Factor”. W TVN prowadzi swój autorski program „Kuba Wojewódzki”. Dziennikarz znany jest też z rozgłośni radiowych. W ESKA ROCK prowadził audycję „Zwolnienie z WF-u”. W Rock Radiu wraz z Mikołajem Lizutem prowadzi program „Książę i żebrak”. Kariera Wojewódzkiego z całą pewnością jest imponująca. Dziennikarz znany jest z ironicznych tekstów, umiejętności manipulacji, ciętego języka i jeszcze bardziej ostrej riposty. Przy tym nie można odjąć mu ani odrobiny z żartobliwości i ogromnego poczucia humoru. 
Czy Kuba jest dziennikarzem? Jak wygląda etyczna misja dziennikarska w jego wykonaniu? Czy można nazwać go celebrytą?





Etyczna misja dziennikarska według Króla TVN

Co do tego, że Kuba Wojewódzki jest dziennikarzem nie ma żadnych wątpliwości. Zajmuje się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostaje w stosunku pracy z redakcją, zajmuje się działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji. Czy jednak działalność Wojewódzkiego to typowe moralne zachowania, mające na celu dobro ogółu? W pięknej, godnej pozazdroszczenia karierze Króla TVN znajdziemy wiele niuansów, które mogą wywołać oburzenie, zniesmaczenie a nawet złość. Nie sposób byłoby przedstawić ich wszystkich, dlatego autor niniejszej pracy wybierze te, które wydają się być najbardziej intrygujące. 

Niesmaczny żart z katastrofy smoleńskiej 

Tragiczne wydarzenie z 10 kwietnia 2010 roku, jakim była katastrofa smoleńska, wstrząsnęło całym światem. W wyniku wypadku Tupolewa Tu 154 M zginęli prezydent Lech Kaczyński, jego żona Maria i elita polskiej inteligencji. Czy to wydarzenie może być powodem do żartów?  W mniemaniu każdego, zdrowo myślącego człowieka jest to pretekst do zadumy, rozmyśleń i żałoby. Prasa, telewizja, Internet w nostalgiczny sposób przedstawiały informacje na temat tego smutnego wydarzenia. Nikt nie ważył się drwić ze śmierci tak wielu znakomitych osób. Czy jednak na pewno nikt? Kuba Wojewódzki i Michał Figurski w swoim programie „Poranny WF” postanowili przedstawić Polakom nowe oblicze tej tragicznej katastrofy. Śpiewali: „Po trupach do celu, każdy chce leżeć na Wawelu”  Czy tak zachowuje się etyczny dziennikarz? Brak szacunku dla zmarłych, ośmieszanie lidera PiS – Jarosława Kaczyńskiego oraz tragicznej śmierci nie ma nic wspólnego z moralnością. Gdzie tu społeczny aspekt dziennikarstwa? Czy takich audycji radiowych chcą słuchać Polacy? Opinia publiczna nie pozostawiła na prowadzących suchej nitki. Nikt nie pochwalał tak ironicznego zachowania. Magdalena Bajer – szef Rady Etyki Mediów - podkreśla, że niezależnie od tego, jakie prezentuje się poglądy polityczne, pewnych granic się nie przekracza. – I to tym bardziej w takim momencie, kiedy dopiero co skończyła się żałoba narodowa. Dziwię się, że tego typu programy mają słuchaczy, ale cóż, o gustach się nie dyskutuje – dodaje Bajer. 

Incydent z flagą 

„W jednym z odcinków telewizyjnego show "Kuba Wojewódzki" aktor Krzysztof Stelmaszyk i rysownik Marek Raczkowski wkładali miniatury polskich flag w atrapy psich odchodów. Cała sytuacja nie spodobała się Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, która zdecydowała, że TVN zapłaci za ten niesmaczny żart aż 471 tysięcy złotych!”  Opisany incydent godzi w uczucia patriotyczne Polaków, narusza konstytucyjne prawo do poszanowania symboli suwerenności państwa oraz godności człowieka. Jest to kolejne niesmaczne zachowanie Wojewódzkiego, którym w jednoznaczny sposób zaprzecza wszelkim zasadom etyki nie tylko dziennikarskiej, ale i ludzkiej w ogóle. „Dziennikarz” nie wypełnia więc swoich podstawowych obowiązków. Nie jest obiektywny. Bywa zaś chamski i nietaktowny. Zdaniem sądu, program propagował zachowania "sprzeczne z prawem i moralnością" i pokazał "totalny brak szacunku dla polskiej flagi, co obraża wartości respektowane przez społeczeństwo" 



Kwestia Ukrainek

Kuba Wojewódzki i Michał Figurski nie popisali się klasą podczas jednej z audycji, w której poruszyli kwestię Ukrainek.   Duet W&F znany jest z ciętych ripost i żartów na niskim poziomi. Dziennikarze tak komentowali mecz Szwecja – Ukraina:


Figurski: A wiesz, co ja wczoraj zrobiłem po tym meczu z Ukrainą? 
Wojewódzki: Zachowałem się jak prawdziwy Polak. 
Figurski: ”Kopnąłeś psa?” 
Wojewódzki: ”Nie, wyrzuciłem swoją Ukrainkę”. 
Figurski: A to dobry pomysł. Mi to jeszcze nie przyszło... Wiesz co? Ja po złości jej dzisiaj nie zapłacę Powiem ci, że gdyby moja była chociaż odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił
Wojewódzki: Ee.. ja to nie wiem, jak moja wygląda, bo ona ciągle na kolanach.”

Tak mocne słowa kosztowały prowadzących sporo. Przewodniczący Krajowej Rady Radiofo-nii i Telewizji nałożył na Eskę Rock karę finansową w wysokości 75 tysięcy złotych, a pro-gram „Poranny WF” został zdjęty z anteny. W tym momencie rodzi się ponownie pytanie o zasady moralne. Czy Kuba je ma? Czy istnieją dla niego jakieś ograniczenia? Czy on sam rozumie istotę zawodu dziennikarza? Z powyżej przedstawionych incydentów wynika, że nie. 

 Kubuś dobrze zna potrzeby swojego audytorium …

Odpowiedź na pytanie o to, czy Kuba Wojewódzki jest etycznym dziennikarzem, jednoznacznie brzmi przecząco. Pomimo licznych sukcesów, opisywanemu show menowi brakuje zasad, klasy i etyki. Głównym celem Wojewódzkiego wydaje się być ośmieszanie innych. Nie chodzi tu jedynie o tragedię smoleńską, polska flagę czy Ukrainki. Analizując każdy odcinek programu telewizyjnego „Kuba Wojewódzki” ma się wrażenie, że prowadzący tylko czeka na zmieszanie zaproszonego gościa z błotem. Wojewódzki nie chce przeprowadzić spokojnego wywiadu. Nie interesuje go dobro ani gościa, ani odbiorcy. Dziennikarz chce robić „wielki szoł”, nie chce być nudny, musi się wyróżnić. Trzeba przyznać, że kto jak kto, ale Kubuś dobrze zna potrzeby swojego audytorium. Wie, że publiczność XXI wieku nie będzie zainteresowana mądrymi rozważaniami na inteligentny temat. Dlatego Król TVN ironizuje, poniża, napiętnuje. A słupki oglądalności rosną. 


Kuba Wojewódzki – czy jest celebrytą i co o celebrytach sądzi?

Wojewódzki w swoim felietonie napisał: "Krajowy szoł biznes ma twarz narcystycz-nego celebryty, którego jedynym sukcesem jest zajmowanie się sobą."  Podsumowując polskie media, skrytykował celebrytów. Zaznaczył między innymi, że współczesne gwiazdy są marnymi aktorami biznesu medialnego. Negatywnie odniósł się do ich aktywności na porta-lach społecznościowych, przenoszenia swojego życia prywatnego do mediów i sprzedawania samych siebie. Czy ta negatywna ocena nie stanowi ironicznej hipokryzji? Rodzi się tu pod-stawowe pytanie: Czy Kuba Wojewódzki nie jest jednym z marnych sprzedawczyków wła-snego „lajfa”? Prawdą jest że Król TVN ma swój profil na Facebooku, Instagramie czy Twit-terze. Jest przy tym bardzo aktywnym użytkownikiem. Patrząc z boku na Króla TVN odnosi się wrażenie, że jest to bardzo zadowolony z życia i swojej pyszałkowatości człowiek. Zawsze wesoły, wyluzowany, ironiczny, zadbany i lubiany, Wielu ma wrażenie, że niektóre działania Wojewódzkiego, to celowe zachowania pod publiczkę. I tak wiele wiemy na temat związków Kuby. Znamy jego perypetie z Anną Muchą. Niejednokrotnie słyszeliśmy plotki o tym, jakoby Kuba był gejem. Ze „łzami” w oczach przyjęliśmy informację o ataku kwasem na dziennikarza. Wiemy, jakim autem porusza się „jego królewska mość”… Kuba niczym klaun wygłupia się na scenie, którą są media. A publiczność się śmieje i klaszcze. 
Hipokryzja Wojewódzkiego nie ma granic. Krytykuje celebrytów, sam nim będąc. Nazywa się dziennikarzem, nie wiedząc jakie jest główne zadanie pracownika mediów. Uwa-ża się za człowieka wielkiej kultury i obyczaju, gdy bywa tylko marnym dziennikarzyną, który tańczy jak mu zagrają.
Aby nie być zbyt stronniczą, dodam, że Wojewódzki jest ofiarą bezwzględnego świata mediów i nas samych – odbiorców. Wszyscy są oburzeni wpadkami Wojewódzkiego, ale oglądalność jego programów stale rośnie. Wielu z nas twierdzi, że nie znosi Kuby i jego pro-gramów. Prawda jest jednak taka, że w XXI wieku zapominamy o pojęciu „etyka”, ponieważ wiąże się ona z czymś nudnym. Wymagamy od mediów nie moralności, lecz wielkiego wi-dowiska, bezwstydnego show, seksualnych orgii, chamskich komentarzy, ironicznych zacho-wań i humorystycznych dialogów.  A więc … wymagamy od mediów Kuby Wojewódzkiego – bardziej celebryty i komika, mniej dziennikarza. 




sobota, 29 marca 2014

Dlaczego w niedzielę nie pójdę do Kościoła.

(źródlo - alegrzana.pl)

Dzień dobry 
(a może powinnam zacząć zwrotem w stylu „ Niech będzie pochwalony…” – hmm raczej nie, to nie moja bajka)

Nie mam zamiaru się mocno uzewnętrzniać, jak też usprawiedliwiać swojej nieobecności w Kościele – zwanym w pewnych kręgach – Domem Bożym.  
Nie będę tez pochwalać ateizmu, bo go ABSOLUTNIE NIE (podkreślam NIE) pochwalam.
Cóż – muszę jednak wyrazić swoją opinię na pewne tematy. Za pomocą szumnie określanej analizy komparatystycznej, odwołam się miedzy innymi do Bożego Przybytku, Pasterzy – zwanych w pewnych kręgach księżmi (lub po prostu pedofilami). Mojej skromnej opinii zostaną poddani też wierni, których określa się mianem owieczek (albo tępych baranów).

Być może część z Was przeczytawszy ten tekst już nigdy się do mnie nie odezwie, usunie mnie ze znajomych z Facebooka, albo (i to byłoby chyba najbardziej godne) pokaże mi fuck’a albo strzeli mi z liścia (ałć to boli) Mimo wszystko – muszę się określić.




Za ślub – co łaska

„Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” ( Księga Rodzaju 2:23 - 24)
Tak, tak – czytałam Pismo Święte (serio)

A więc rzecz wygląda bardzo prosto. Bóg kazał się kochać wielką i piękną miłością. W Jego Boskim zamyśle chodziło o to, żeby kobieta połączyła się z facetem. Mają wziąć ślub i mieć płodne potomstwo (to tak w skrócie). Bardzo trafna koncepcja.

W realu wygląda to tak, że …
Poznaje się dwoje młodych ludzi. Spotykają się i albo z własnego, nieprzymuszonego niczym wyboru, albo z konieczności (po prostu – wpadka, określana przez niektórych „wypadkiem przy pracy”) postanawiają się pobrać. Żyjemy w Polsce (kraju zacnym i pięknym). Wielu nie wyobraża sobie życia bez ślubu, białej sukni, wielkiego wesela, wódy i muzyki disco polo. Tak więc nasi   młodzi, zakochani bohaterowie postanawiają zawrzeć święty związek małżeński. Ida do Kościoła, by dać na „zapowiedzi” i zapłacić za ceremonię ślubu.

ZAPŁACIĆ ZA ŚLUB????????????????????

Hello? Nie wierzę!!!
Gdzie w Piśmie Świętym Bóg kazał płacić za ślub? A może Jezus głosił w swojej Dobrej Nowinie jakieś nowoczesne cenniki za ten sakrament? Hmmm – ja sobie tego nie przypominam, ale jeśli Ty – Drogi Czytelniku – wskażesz mi cytat z Biblii, który zawierał będzie spis cen sakramentów, obiecuję - będę chodzić do Kościoła co niedzielę!!! :)
Dlaczego więc księża przedstawiają cennik ślubów? Czemu za ślub płaci się średnio 900 – 1000 zł?
A gdzie symboliczne „co łaska”?  
Co jeśli młodzi i zakochani w sobie młodzi ludzie nie są w stanie zapłacić takiej sumki? Mają żyć w grzechu, czy proboszczunio da im rabat w wysokości 20 %?
Żenada i obłudaaaaaaaaaaa.
Osobiście deklaruję, że jeśli zdecyduję się na ślub kościelny (!), to będę walczyć tak długo z kolesiem w czarnej sukience, aż udzieli mi ślubu za „co łaska”. 

Dramaturgia sięga zenitu, gdy chodzi o pogrzeby… Co ma  zrobić rodzina, która nie ma pieniędzy na pogrzeb swojego bliskiego? Naprawdę, pomimo całej ironii jaką kieruję w stronę kościoła – wstyd mi!!! …


Problem pedofilii wśród księży

Jak o tym piszę, to obawiam się że zwymiotuję na laptopa, a byłoby trochę szkoda, bo kupiłam go kilka miesięcy temu (nie, że się chwalę).
W mediach coraz więcej mówi się o księżach, którzy po prostu wykorzystują seksualnie małoletnich. Nie jest to zjawisko nowe. Kościół przez lata milczał na temat zbrodni, które w znacznym stopniu zdegradowałyby pozycję duchownych. Szczególnie w Polsce – kraju bardzo kościółkowym – takie informację były zatajane i pieczołowicie skrywane przez Dostojników Kościelnych.
Dzisiaj, kiedy dziennikarze nie przebierają w słowach i mówi się o wszystkim, co kontrowersyjne - afery seksualne, hazard, pedofilia i inne zbrodnie kleru wychodzą na jaw.
Niestety – wielu z nas (mam na myśli Polaków) nie zdaje sobie sprawy z okropieństwa, z jakim mamy do czynienia. Jak bowiem wyjaśnić starszej pani Halince z bloku, że proboszcz z jej parafii ma kobietę na boku, albo wykorzystuje siedmioletnich ministrantów? Pani Halinka, jak wielu innych ludzi z mentalności „starszej pani” w to nie uwierzą … a szkoda.
Co ma myśleć pani x, która co niedzielę zaprowadza swojego ośmioletniego synka do Kościoła? Może powinna zapisać go do grupy ministrantów, a potem umierać ze strachu o psychikę swojego dziecka?
Księża, którzy dopuszczają się pedofilii są bardziej inteligentni, niż niejednemu się wydaje. Potrafią omotać ofiarę. Nie jest to raczej trudne – niestety małym dzieckiem łatwo jest sterować.



Wiem, wiem – wielu z Was zarzuci mi zaraz, że problem pedofilii występuje też wśród innych grup społecznych, na przykład nauczycieli, czy też jest często obecny w rodzinach. Nikt tego nie pochwala, ale na miłość Boską – ksiądz – uosobienie dobra (tak przynajmniej myślałam w podstawówce) i gwałt na nieletnich???? ŚWIAT STAJE NA GŁOWIE! Ocknijmy się!!!

Najgorsze są sankcje, jakie czekają na księdza – pedofila. Gdy cywil dopuszcza się pedofilii, to skazuje się go na resocjalizację połączoną z karą więzienia. Gdy tego samego czynu dopuszcza się ksiądz – przenosi się go do innej parafii. Gdzie tu logika? Czy w innej parafii nie ma dzieci? Czy tam ów ksiądz zapomni o swoich zwyrodniałych pociągach? Chyba nie …
Dlaczego Episkopat tak zawzięcie broni swoich Księży? Czyżby powiedzenie: „Ręka rękę myje” miało tu niebagatelne znaczenie?


Ale nie mnie oceniać. Każdy z nas zostanie kiedyś osądzony na Sądzie Ostatecznym, który będzie całkowicie za D A R  M O …


Pozdrawiam!
Małgorzata Górecka – wierząca ale NIEpraktykująca.


piątek, 28 marca 2014

Paradoks mężczyzn





Kobiety mają to do siebie, że bardzo często narzekają na swoich partnerów. A to nie naprawił półki, a to nie dokręcił kranu i tak można wymieniać w nieskończoność. Mówi się, że mężczyźni sprawiają tak wiele kłopotów, że lepiej nie mieć nikogo i w efekcie cieszyć się spokojem. Wyobraźmy więc sobie świat bez mężczyzn. 


"Paradoks mężczyzn- z nimi źle, bez nich jeszcze gorzej! Czy świat bez facetów miałby sens? Czy kobiety poradziłyby sobie? Jakie by były? i wreszcie- Czy faktycznie mężczyźni sprawiają tyle problemów?"


Świat bez mężczyzn

Wyobraźmy sobie, że na naszej kuli ziemskiej żyją tylko kobiety. Piękne, wystrojone, ale i słabe, drobne, niewinne istoty. Abstrahując od faktu, że populacja ludzka nie miałaby szansy się powiększyć, życie kobiet byłoby bardzo trudne.
Nie twierdzę absolutnie, że rola mężczyzn ogranicza się tylko do płodzenia dzieci. Z biologicznego i realistycznego punktu widzenia, ich rola jest tu tak samo ogromna jak i rola kobiet.
Nie zgodzę się też, z modnym ostatnio stwierdzeniem, że facet jest od wynoszenia śmieci i naprawiania półek. Faktycznie- miło jak to zrobi- ale nie można ograniczać jego roli do takich drobiazgów, które niejedna kobieta umiałaby zrobić osobiście.

Po co więc mężczyźni?

Na pytanie: „Dla kogo się tak stroisz” większość kobiet pewnym i sarkastycznym tonem odpowie, że dla siebie samej. Ha ha ha ha ha … ha. Bardzo mi przykro, ale mało w to wierzę. Same autorki tych głupiutkich tekstów powinny się zastanowić. Oczywiście zdarzają się kobiety, które faktycznie kupują drogie ubrania, perfumy, kosmetyki i spędzają dużo za dużo czasu przed lustrem tylko dla siebie. Większość niewiast robi to jednak dla facetów. To normalne i naturalne. Po co się oszukiwać. ;]
Można pokusić się o pytanie, co by było, gdyby mężczyźni nie istnieli. Niektórzy żartobliwie śmieją się, że po świecie chodziłyby grube, niezadbane baby! Baby!!!!!! Coś w tym jest. Brak mężczyzn- brak powodów do tego, by się starać. Trzeba mieć silną wole, żeby robić coś tylko i wyłącznie dla siebie. W zasadzie wszystko co robimy, robimy z myślą o sobie i o innych. (często pod publiczkę) Gdyby nie było mężczyzn, można przypuszczać, że spora ilość kobiet objadałaby się niemiłosiernie. Kosmetyczka, fryzjer czy sport poszłyby w niepamięć i … i mielibyśmy nieprzyjemne widoki.

Czyżby mężczyznę można utożsamiać z obiektem, dla którego stara się kobieta? Myślę, że w wielu przypadkach tak właśnie jest.
Która z pań nie lubi być adorowana, zdobywana, traktowana jak dama? O!!!! Żadna nie podnosi rączki. W sumie- nie dziwi mnie to wcale. Przepuszczanie w drzwiach, zapraszanie na kawę, do kina, na spacer :P. to należy do tych małych przyjemności, dzięki którym każda kobieta czuje się dowartościowana- właśnie przez mężczyznę.


Coraz częściej można spotkać się z opiniami, że kobiety nie lubią zwierzać się innym kobietom. 

„Kobiety to zazdrośnice. Nie są szczere i szczerze nie doradzają. Jak mam problem, to wolę powiedzieć o tym przyjacielowi albo koledze. Mam świadomość, że mi doradzi i nie będzie przy tym manipulował i udawał.”. 
Zgadzam się z tym stwierdzeniem bardziej niż bardzo. Mężczyzna bywa świetnym doradcą. To też jeden z lepszych słuchaczy. Umie też pomóc.



Kobiety mają to do siebie, że nie umieją szybko podejmować decyzji. Kupienie zwykłej koszulki to nie lada wyzwanie. Nie wspomnę już o podejmowaniu ważnych, życiowych decyzji. Jestem pewna, że każdej z Was zdarzyło się, że to właśnie jakiś mężczyzna (bliski i zaufany) pomógł w podjęciu ważnej decyzji. Mężczyźni to realiści. Szybko podejmują decyzję. Patrzą na świat „trzeźwym okiem”.


Nie mogę jakoś wyobrazić sobie świata bez mężczyzn. Pokuszę się o twierdzenie, że kobiety pozabijały by się. Kłótliwe, zazdrosne, z lekka szalone mogłyby zacząć ze sobą rywalizować.

Dlaczego więc tak czeto kobiety krytykują mężczyzn? Czy faktycznie mężczyźni sprawiają tak wiele problemów?
Pytanie dość zabawne i frywolne. Problem bowiem może sprawiać małe dziecko, a nie dorosły facet.

Mężczyźni jeśli już- sprawiają ból i cierpienie. Czemu? Oczywiście wiąże się to ze związkami. Nie można jednak generalizować. Przecież niejednej kobiecie też zdarzyło się skrzywdzić partnera.

Może to kobiece narzekanie sprawia, że obraz mężczyzn jest takie pejoratywny? Tego nie wiem.
Nie ulega jednak wątpliwości, że to kobiety częściej wylewają łzy, bo jakiś nieodpowiedzialny „dzieciak”, chcąc zabawić się w związek, zagrał sobie na ich emocjach. 

Taki mini- apel do „szanownych pAnów” (małe „p” to nie przypadek ;] )! Panowie- wystarczy trochę empatii, od czasu do czasu wciśnijcie przycisk „on” w opcji mózg i wszystko będzie dużo prostsze.


Podsumowując. Świat jaki został stworzony, taki już jest. Istnieje kobieta i istniej mężczyzna. Co by nie mówić, są oni sobie wzajemnie bardzo potrzebni. Świat bez mężczyzn byłby szalenie nudny, a kobiety bez panów stałyby się, że tak powiem- mało kobiece.
Czasem myślę, że zadufanym w sobie, pseudo- feministycznym dziewuchom należałoby jasno uświadomić, że faceci jacy są, tacy są. Ale bez nich życie kobiet straciłoby swój urok i smak.

Z drugiej strony wszystkim cwaniaczkom płci męskiej należy przypomnieć, że kobiety świetnie sobie radzą i lepiej z nimi NIE ZADZIERAĆ. 


wtorek, 18 marca 2014

O zdjęciach słów kilka

... czyli o tym, jak ewaluowały zdjęcia ślubne 
(na wybranych przykładach z rodzinnego albumu)





Jedno uczucie – dwa zdjęcia



„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości” czyli najczęściej wypowiadane słowa podczas mszy ślubnej. Ze łzami w oku wspomina je zarówno babcia, jak i wnuczka, patrząc na zdjęcie z tej ważnej uroczystości. Niczym śnieg okrywający najpiękniejsze polskie łąki, każdą z nich zdobi biała suknia, równie czysty welon i jedyne w swoim rodzaju, bo pamiętające ten wyjątkowy dzień, kwiaty. Na magicznym kawałku papieru, którego zwykłą fotografią określić nie można, jest też on – zawsze ten sam, przystojny, elegancki, jedyny. Ale zdjęcia, mimo iż upamiętniające tę samą uroczystość, są zupełnie inne.

      Zdjęcie babci. Statyczne. Dwie postaci niczym greckie kolumny stoją obok siebie. Prostota. Biała, długa suknia, która jak teatralna kurtyna, zakrywa ciało. Na dłoniach rękawiczki. Głowę zdobi długi, idealnie rozłożony, biały welon. Jest tam również dziadek. Niczym heros - młody jeszcze i piękny, z lekkim uśmiechem na twarzy, wyprostowany i chyba szczęśliwy. Chyba, bo rysy twarzy pary młodej są zbyt delikatne, by coś z nich wyczytać. Ze zdjęcia woła cisza, spokój, nostalgia, jakiś mistycyzm. Powaga wypływająca ze wzniosłej chwili nie pasuje do uczuć, jakim darzyli się dziadkowie. Może to zawstydzenie spowodowane obcym fotografem, a może konwenanse dawnych lat nie pozwoliły im na uśmiech od ucha do ucha. Tego nie wiem. Zdjęcie z jednej strony pozbawione zbędnych emocji, właśnie je wyzwala. Bo czymże jest miłość, jeśli nie wzniosłym uczuciem.

     I nagle ta cała aura niezwykłości, sacrum, powagi i spokoju zmienia się. Zmiana jest zbyt szybka, zaskakująca, szokująca. Coś, jakby nagle przez polną, spokojną dróżkę przejechał peleton aut wyścigowych. Dziwne. Pojawia się fotografia ślubna kuzynki. Jest biała suknia i welon. Jest ona – piękna kobieta i on - przystojny mężczyzna. Ale to wszystko jest nie na swoim miejscu. Coś jest nie tak. Poza tym jest też jeszcze jeden bohater – wielki, ciężki, szybki i nowoczesny motor. Zdjęcie jak okładka ze ślubnego magazynu. Tętni życiem. Szaleństwo, brawura, radość, pęd – cechy wyróżniające młodych XXI wieku. Wiatr we włosach, welon już nie na głowie, a w dłoni. A gdzie cnotliwość, gdzie powaga? Suknia ślubna. Z tą sprzed lat łączy ja jedynie śnieżnobiały kolor. Ale to nie jest już ta sama idealnie ułożona babcina suknia. Rozwiana niczym flaga na wietrze, odsłania nagość ciała kuzynki. Erotyzm, seksualność, wyzwolenie. Pędzący pojazd, piękni, młodzi i radośni ludzie. Chyba zakochani. Niekonwencjonalne zdjęcie ma zachwycać. Musi być inne niż wszystkie. Światło padające na młodą parę odsłania ich beztroskie twarze. Fotograf świetnie uchwycił coś, czego uchwycić w zasadzie się nie da. To romantyczna, szalona, młodzieńcza miłość, unosząca się w powietrzu, głośno i żarliwie przemawiająca ze zdjęcia.


Jedno uczucie – miłość.
Jedno wydarzenie – ślub. 

Dwa zupełnie inne zdjęcia... 
I tylko miłość się nie zmienia. Niezależnie od epoki. Wciąż ta sama. Wymaga poświęcenia i serca. 
"Miłość nigdy nie ustaje.”




Dziękuję! Pozdrawiam!